Start arrow Testy i recenzje - MANLEY arrow Wzmacniacz Manley Stingray
Wzmacniacz Manley Stingray

Wesoły wzmacniacz

manley_stingray_2-1_1

Wzmacniacz lampowy wcale nie musi oznaczać powielania utartych schematów wzorniczych i rozwiazań układowych. Stingray w każdym calu zrywa ze stereotypem starodawnej lampy uwodzacej romantycznym i mrocznym dżwiękiem

Stingray stanowi pewna nowość na naszym rynku, choć tak na prawdą jest to produkt, który pojawi się już kilka lat temu i stanowi rozwinięcie dużo wcześniejszych konstrukcji tego producenta. Historia firmy Manley owiana jest już dzisiaj wieloma legendami, a na temat jej produktów po prostu nie wypada wypowiadać się inaczej niż w samych superlatywach.

BUDOWA

manleystingray3Aparycja tego urządzenia natychmiast zwraca uwagę, i to nie tylko fanów dobrego brzmienia, ale także osób niezorientowanych zupełnie w temacie. Zamiast typowej skrzynki lub obudowy, z jaka kojarzone są wszelkiego rodzaju archaiczne lampowce, mamy do czynienia z bardzo ciekawym projektem stylistycznym. Jak głosi anegdota, wstępny szkic tej konstrukcji powstał na serwetce w trakcie oczekiwania na zamówioną potrawę w restauracji. Jak nietrudno się domyślić, chodziło o danie rybne, w których gustuje Eva Anna Manley. Głowna część obudowy, stanowiąca zarazem chassis urządzenia, ma kształt nieregularnego nieco  spłaszczonego sześcioboku, podpartego na czterech kolcach. Dwa z nich są przytwierdzone bezpośrednio do spodniej części obudowy, pozostałe zaś są przedłużeniem bocznych podpór, znajdujących się w bliskim sąsiedztwie transformatorów głośnikowych. Rozmieszczenie lamp, transformatorów i kondensatorów również jest nietypowe, co dodatkowo potęguje niecodzienny i – co by nie mówić – bardzo „wesoły” wygląd tego wzmacniacza. Z przodu znajduje się niewielka czołówka z dwoma pokrętłami – głośność i balans – oraz charakterystycznym dla Manleya prostokątnym okienkiem z nazwami firmy i modelu. Po włączeniu urządzenia do sieci logo jest podświetlane przez dwie diody

Ocena AVLED świecące na biało. Efekt wizualny w ciemnym pomieszczeniu jest kapitalny.
Od strony funkcjonalnej Stingray także jest dość nie- typowy. Gniazda wejściowe podzielono na dwie sekcje (dla każdego kanału oddzielnie), które znaj- dują się na bocznych ściankach wraz z niezależnymi selektorami wejść i przełącznikami umożliwiającymi wtrącenie w tor sygnałowy korekto I firm owego ekspandera wejść, tzw. SkipJack (900 USD), czy innego procesora dźwięku. Pomimo że Stingray jest określany przez producenta jako wzmacniacz zintegrowany, faktycznie jest to stereofoniczna końcówka mocy wyposażona w pasywne regulatory głośność i zrównoważenie kanałów odpowiedzialne są duże hermetyczne potencjometry firmy Noble (dużo większe od typowego błękitnego Alpsa), obydwa o wartości 2 x 1 OO kOhm, z tym że o różnych charakterystykach. Ponadto w środku ścieżki balansu znalazł się wyczuwalny punkt zerowy. Schemat elektryczny zasadniczo nie wnosi żadnych niespodzianek. Stopień wejściowy w konfiguracji SRPP (Shunt Regulated Push-Pull) obsadzony jest lampą 1 2AT7 (ECC81 )„ za którym znajduje się rozdzielacz fazy, zrealizowany w postaci wzmacniacza różnicowego na lampie 641 4 ze wspólnymi katoda- mi i uziemioną przez kondensator jedną z siatek. Dalej sygnał przez kondensatory trafia do lamp mocy. W każdym kanale pracują po dwie pary lamp EL84M, połączone równolegle. Siatki drugie tych lamp zasilane są przez przełącznik rodzaju pracy (ultralinearny bądź triodowy), albo ze specjalnych od- czepów w uzwojeniu pierwotnym transformatora głośnikowego, albo przez rezystory 100 Ohm bezpośrednio z anod. Prąd spoczynkowy (Fixed Bias) ustawia się indywidualnie dla każdej lampy za pośrednictwem miniaturowych potencjometrów, do których użytkownik ma dostęp z zewnątrz urządzenia. Aby jednak regulacja miała sens, Stingraya wyposażono w komplet 9 gniazd (punktów) kalibracyjnych i miniaturowy multimetr (woltomierz) cyfrowy. Procedura sprowadza się do ustawienia wartości 0,25 V dla każdej lampy, co oznacza, że lampy pracują z prądem ok. 25 mA — czyli nieco powyżej po- łowy maksymalnego ich prądu (48 mA), a więc w dość płytkiej klasie AB1 . Transformatory głośnikowe nie mają odczepów dla różnych oporności kolumn i zostały zoptymalizowane dla obciążenia omów. Według zapewnień producenta, wzmacniacz może współpracować z kolumnami o impedancji w zakresie 3-1 O omów, co przy okazji wyjaśnia fenomenalnie wysoką moc wyjściową „wyciśniętą” z każdego kwartetu lamp EL84 (40 W). W wypadku wymiany lamp na nowe dobór nie jest krytyczny, o czym może nas przekonać lektura anglojęzycznej instrukcji obsługi. Ewentualne wątpliwości co do zastosowania zamienników poszczególnych lamp (podana jest lista najbardziej popularnych) 

thumb_manley_stingray_2-2_2Także dwustronna
płytka drukowana
ma oryginalny kształt
i niecodzienny sposób
montażu. Spora
liczba elementów
nosi logo Manleya
 

 

 

Uwaga ta poniekąd odnosi się do całej motoryki tego urządzenia. Skromnie wyglądająca „na papierze" moc faktycznie przekłada się na dość swobodne operowanie głośnością, bez żadnych oznak kompresji czy przerysowań. Zjawiska przestrzenne nie zaskakują niczym nienaturalnym. Scena dźwiękowa ma realistyczne gabaryty, dobrą perspektywę i dość czytelną lokalizację poszczególnych wykonawców. (LI)

Opinia II

Sądzę, że odsłuch tego wzmacniacza nikogo nie pozostawi obojętnym. Jego brzmienie ma bowiem w sobie to coś, co przykuwa uwagę. Przyznam, że Stingray zaimponował mi dynamiką, choć nie tylko (słuchałem go wyłącznie w trybie UL). W bezpośrednim porównaniu z Audio Research VSi-55 zademonstrował przede wszystkim lepiej kontrolowany i potężniejszy bas, co było ewidentne niemal w każdym nagraniu. Muzyka miała lepiej wyczuwalny rytm, nagrania jazzowe brzmiały bardziej skocznie. Oczywiście basu Stingraya nie można porównywać do możliwości dużych tranzystorowych końcówek mocy, ale jak na tak mały wzmacniacz o umiarkowanej mocy, subiektywne wrażenie dynamiki przekazu było naprawdę zaskakujące. Większość odsłuchów przeprowadzałem na swoich roboczych Zollerach, które mają dużą efektywność, ale niską impedancję. Spadki impedancji do poniżej 3 omów nie robiły na Manleyu specjalnego wrażenia -  oczywiście przy rozsądnych poziomach głośności. Łatwiej już udało mi się przesterować ten wzmacniacz, gdy był podłączony do Avalonów Symboli - zapewne z uwagi na sporo niższą ich efektywność.

manley_stingray_2-3_1   

Z lewej strony - lewy kanał, z prawej
- prawy. Podział ten dotyczy również
selektorów źródeł! Dzięki temu
możemy słuchać radia i CD
jednocześnie (jeśli ktoś bardzo chce)

 

Sporym zaskoczeniem dla przeciwników techniki lampowej będzie sposób odtwarzania sopranów. Jak na lampę, są zaskakująco jasne i otwarte. Bardziej przypominały mi bardzo dobre wzmacniacze półprzewodnikowe niż lampowe. Brak przyciemnienia, zawoalowania dźwięku to istotna zaleta Stingraya. Wzmacniacz ten brzmi bardzo otwarcie i świeżo. W czytelny sposób przekazuje akustykę, choć nie jest rozdzielczy do bólu. Pewne mikroinformacje są lekko tłumione, przynajmniej w porównaniu do wzmacniaczy, które mogą uchodzić za wzorcowe. Góra momentami ociera się o jaskrawość, ale fakt ten bynajmniej nie rzutuje na komfort odsłuchu. Soczystość tego zakresu po prostu wspomaga żywy charakter urządzenia i doskonale koresponduje z wartkim, mocnym dołem.

Średnicy obiektywnie niczego nie można zarzucić. Również iw tej części spektrum dźwięk cechuje nienaganna otwartość. Barwy nie są tak obfite i kremowe jak z Unisona single-ended, ale tego akurat nie powinniśmy oczekiwać. Najważniejsze wydaje się to, że średnie tony pozostają we właściwej relacji zresztą pasma. Mimo że Manley nie jest-jak większość konstrukcji lampowych - urządzeniem wybitnie neutralnym, jednak ogólny balans tonalny jest wysoce poprawny. Prawdę mówiąc, ten wzmacniacz bardziej przypominał mi tranzystor z tą różnicą, że za podobną cenę nie kupimy wzmacniacza półprzewodnikowego o podobnej plastyczności i ekspresji w średnicy i górze. Słowem, bardzo ciekawe urządzenie. (FK)

Opinia III

Brzmienie Stingraya jest równie ciekawe, co jego wygląd. Zaskakuje świeżością i bardzo subtelną estetyką, dającą słuchaczowi wiele radości. Odsłuchy zacząłem od włączenia wzmacniacza w tryb triod owy. W pierwszych chwilach brzmienie specjalnie nie zaskakiwało, choć od razu odniosłem wrażenie, że jest wysokiej klasy. Zaskakuje neutralnością i bardzo dobrą szczegółowością. Moją uwagę przykuł prężny i obfity bas. Pod tym względem Stingray pokazuje, że również konstrukcje lampowe mogą brylować pewnie prowadzonymi niskimi tonami. Membrany
biły trzymane silną ręką i nigdy mi nie brakowało odpowiedniego wykopu.

Wzmacniacze lampowe zwykle wyróżniają się bardzo ciepłą średnicą. Pod tym względem Manley pokazał, że jest w 100% rasowym lampowcem. Przede wszystkim pięknie wypadały wokale. Były pełne, bardzo czyste i wierne. W żadnym wypad ku nie brzmiały za ostro, raczej docierały do ucha z pewną lekkością i bez jakichkolwiek przekłamań. Zaskoczyła mnie dynamika, szczególnie w skali mikro. Manley doskonale sobie radził ze wszelkimi skokami i nie zauważyłem jakichkolwiek niedostatków pod względem przekazywanej energii.

Bardzo dobrze słuchało mi się nagrań akustycznych. Miały znakomitą rozdzielczość. Instrumenty drugoplanowe rozbrzmiewały z pełnią sił, choć zazwyczaj są maskowane. W wypadku płyt z muzyką kameralną dało się wyraźnie odczuć akustykę sali, w której zostało wykonane nagranie.
Po przełączeniu wzmacniacza w tryb UL czuć trochę większą moc. Brzmienie staje się bardziej dostojne
-słychać też lepsze podparcie w niższych częstotliwościach. Trochę traci się ciepła w średnich tonach, jednak w dalszym ciągu brzmienie sprawia wrażenie bardzo kulturalnego. W trakcie dalszych odsłuchów często zmieniałem ustawienie pracy wzmacniacza i choć dało się odczuć różnicę, nie decydowała ona o przyjemności, jaką się czerpało z słuchania muzyki. (RM)

KONKLUZJA

Stingray to nadzwyczaj ciekawa propozycja. Już sam wygląd tego nieszablonowego lampowca intryguje. Odsłuch jeszcze bardziej potęguje żądzę posiadania. Tak, tak, ten wzmacniacz potrafi uwieść i oczarować - rzadko spotykanym połączeniem dynamiki, ekspresji, detaliczności i siły niskich tonów. Zgodność przytoczonych opinii z pewnością nie jest przypadkowa.

Artykuł opublikowano za zgodą Audio-Video - www.av.com.pl 

Tekst: Ludwik Igielski, Filip Kulpa, Roch Młodecki
Zdjęcia: Bartosz Makowski, autor

 
© 2008-2011 www.mojeaudio.pl
Designed by REMI_COM (Remigiusz Gąsiorowski)

Moje Audio - ul. Sudecka 152, 53-129 Wrocław