Start arrow Aktualności arrow iFi Audio Retro w teście highfidelity.pl
iFi Audio Retro w teście highfidelity.pl
Trudno oderwać oczy od nowych produktów iFi. Firma, wykorzystując liternictwo, stylizowane logotypy, a przede wszystkim design znany z lat 60. i 70., np. ze wzmacniaczy Luxman, Leak, Richard Allan, a obecnie Lebena, wkroczyło z testowanym systemem na obszar dotychczas przez nią nieruszany: urządzeń typu „vintage” (będąc przy wzmacniaczach tego typu warto zwrócić uwagę na artykuł w najnowszym numerze „Hi-Fi News & Record Reviews”, w którym R. Hindle doradza w sprawach zakupu wzmacniaczy tranzystorowych z lat 70 [December 2014, s. 130-134]).
Swoją nową serię, bo wierzę, że to coś więcej niż tylko dwa produkty, nazwał iFi Retro i tak je wystylizował, że wyglądają lepiej – trzeba to im przyznać – niż większość produktów z TAMTYCH czasów.
Mające swoją oficjalną premierę w momencie, kiedy to państwo czytacie, wzmacniacz zintegrowany/DAC Stereo 50 oraz kolumny głośnikowe LS3.5 są jednak czymś innym niż powtórzeniem starych patentów. Wzmacniacz ma drewnianą obudowę i wzmacniacz bazujący na lampach, pentodach mocy EL84 w stopniu wyjściowym oraz trioda-pentodach ECF82 w stopniu wejściowym i sterującym końcówką. Już jednak zasilanie odbiega od tego, do czego się przyzwyczailiśmy: to zasilacz impulsowy.

Jeśli popatrzymy na urządzenie od góry, zauważymy dwie rzeczy: wąską szczelinę, idącą przez całą górną ściankę i antenkę dumnie sterczącą, jak ogonek u ratlerka, z tyłu. Obydwa są rodem z XXI wieku (jeśli chodzi o rozpowszechnienie) i pozwalają na bezprzewodowy przesył sygnału łączem Bluetooth (także AptX) np. z tableta, wsuwanego w szczelinę tak, abyśmy mogli z niego korzystać i żebyśmy mogli podziwiać okładki słuchanych płyt. Można oczywiście streamować tak sygnał z dowolnego smartfona.



Stereo 50 to jednak znacznie więcej niż bezprzewodowe łącze: to przetwornik wysokiej rozdzielczości; wyższej niż jakikolwiek DAC, jaki do tej pory widziałem. O rozdzielczości DXD, tj. 32 bitów i 384 kHz, większość dostępnych przetworników może tylko pomarzyć, podobnie jak o podwójnej prędkości DSD, tj. DSD256. Co robi iFi? Ano nie bawi się w półśrodki, tylko oferuje przesył – ale tylko przez USB! – sygnałów do 2 x DXD, czyli 768 kHz, a także DSD aż do DSD512 (24,6 MHz), czyli Octo DSD. Jak mówię – czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Nie ma na rynku tego typu nagrań, nie wiem, czy będą, ale jeśli tak, to będzie ich kilka na krzyż. Pokazuje to jednak niebywałą biegłość technologiczną tego producenta.

Oprócz wejść cyfrowych, a poza USB są też: koaksjalne i optyczne, urządzenie wyposażono w bardzo fajny przedwzmacniacz gramofonowy. Akceptuje on zarówno wkładki MM, jak i MC. „Akceptuje” to zresztą nieporozumienie – on je łechce, dopieszcza, przytula wręcz. Możemy bowiem ustawić ich obciążenie, a także krzywą korekcji! A wybierana krzywa korekcji to zupełnie inna sprawa i do tej pory domena bardzo odjechanych, bardzo drogich produktów, żeby przywołać model 1200 firmy Zanden, niegdyś świetnie opisany w magazynie „Hi-Fi Plus”. Ponieważ to sprawa obecnie niemal zapomniana, poniżej kilak słów wyjaśnienia.



Przyzwyczailiśmy się, że standardowo płyty tłoczone są przy użyciu korekcji krzywej według standardu RIAA (Recording Industry Association of America). W początkach formatu Long Play było jednak inaczej – wielu producentów stosowało krzywe o inaczej dobranych punktach zgięcia i szybkości opadania/rośnięcia. Najczęściej mówi się o własnych krzywych firm: Columbia, CCIR/Teldec, Decca, DMM oraz EMI. O sensowności takiego rozróżnienia dyskutuje się obecnie zawzięcie. Wiele firm oferuje obecnie takie udogodnienie, a były redaktor naczelny „Hi-Fi+”, Roy Gregory, a także kilku innych prominentnych dziennikarzy audio to gorący zwolennicy stosowania różnych krzywych.

Gorącym przeciwnikiem takiego zabiegu (chodzi tak naprawdę o korektę barwy dźwięku) jest Michael Fremer, jeden z najbardziej poważanych ekspertów od analogu (wywiad z Michaelem TUTAJ). Wskazuje na brak jednoznacznych dowodów na szerokie stosowanie przez wymienione firmy własnych krzywych, powołuje się również na rozmowy z technikami i inżynierami zaangażowanymi w tłoczenie płyt w tych firmach, w latach 50., którzy mówią, że niemal od razu przyjęto w nich standard RIAA.
 
 
czytaj cały: TEST
źródło: highfidelity.pl


 
© 2008-2011 www.mojeaudio.pl
Designed by REMI_COM (Remigiusz Gąsiorowski)

Moje Audio - ul. Sudecka 152, 53-129 Wrocław