Reimyo, cud japońskiego
dopieszczania szczegółów
Wyobraźcie sobie Państwo piwnicę pod wielkim amerykańskim
domem. George ma dziś wieczór piwnicę dla siebie. Obok wielkiego telewizora i
stołu bilardowego stoi potężny zestaw audio.
Po ciężkim dniu, korkach na
autostradach, zaplanowanym z rodziną co do sekundy ‘prime time' może w końcu
przenieść się do piwnicy, gdzie będzie słuchał muzyki. Olbrzymie kolumny,
wzmacniacz o mocy co najmniej 250W na kanał, wspaniały odtwarzacz CD i płyta
Arta Blakey'a i Jazz Messengers. Ten szkic nazywam szkołą amerykańską.
Proszę sobie teraz wyobrazić maleńki pokoik 2 na 2.5 metra w
domu japońskim. W dwóch kątach stoją gigantyczne kolumny tubowe Western
Electric, pomiędzy nimi malutki stolik z małym wzmacniaczem (2 x 7 W), odtwarzacz
CD i gramofon oraz jedno krzesło. Pan Kobayashi po pracy idzie do wanny i
medytuje przez pół godziny. Z ciszy przechodzi do swojego małego pokoiku przeżyć
muzykę. Ten schemat to szkoła japońska.
W tym teście opowiem o japońskim wzmacniaczu Reimyo (to po
japońsku znaczy cud) próbując popatrzeć nań z punktu widzenia japońskiej wizji
życia, miłości do detali i wyciszenia.
Cuda istnieją, stały się tylko
nieco droższe.
Czy nadal się Państwo zastanawiają czy wybrać NATa czy BATa?
Kontynuując opowieść tym razem mamy kolejne cudowne dziecko z lampami. I to
prawdziwie cudowne dziecko, tak jak wskazuje jego nazwa. Bo Reimyo znaczy cud.
Dotyczy to wzmacniacza, na który trzeba popatrzeć kilka razy żeby dostrzec jego
potencjał, ale wtedy oczom gapiów uda się dostrzec to i owo. Ultymatywna lampa
w ultymatywnym zastosowaniu. I to nie byle jaka 300B ale WE 300B.
W zeszłym roku, na Hifi Show w Nowym Yorku spotkałem Pana
Kiuchi, niedużego Japończyka, który wynajął pokój w Hiltonie. Dźwięk, jak na
hotel, był perfekcyjny, i miało to uzasadnienie. Ten człowiek zadał sobie trud
dopasować pokój akustycznie, a to daje zawsze dobre rezultaty. Ponadto posiadał
wszelkie urządzenia aby tego dokonać, bo Combak Reimyo jest częścią firmy
Harmonix. A ta ostatnia specjalizuje się we wszelakim ‘tuningu' urządzeń, jak
też i pomieszczeń. To ostatnie jest ciekawe żeby się nad tym pochylić, ponieważ
często nie jest to tylko gadżet, ale coś niezbędnie potrzebnego. Wiele
pomieszczeń ma wady tak duże, że nie wystarczy kilka drobnych rzeczy żeby im
zaradzić. Mam tu na myśli zasłony czy dywan. Czasem jest to początek dobrego
dźwięku, a Harmonix ma wiele produktów, aby profesjonalnie dopasować pokój do
przyjemnego dźwięku. Importer jest przeszkolony i ostatnio jest jednym z
niewielu osób, które mają o tym pojęcie. Naprawdę mówię tylko o garści ludzi. W
miarę możliwości należy poprosić o demonstrację, a wyniki mogą być niesamowite,
zważywszy jakość dzisiejszych wzmacniaczy. Będzie rewelacyjny dźwięk z
rewelacyjnych urządzeń.
PAT-777 i CAT-777
Nic na to nie poradzę, ale to kolejny przedwzmacniacz z
oznaczeniem CAT. To urządzenie wygląda jakby było zbudowane na wieki, i pewnie
tak jest. Skromny front, przyciski reagujące fantastycznie i niewiarygodne
wykończenie. A to tylko to co widać na zewnątrz. Teoria, że urządzenie działa
lepiej, jeśli dopasujemy do niego środowisko zewnętrzne, znajduje tu
bezpośrednie zastosowanie. Załączony do niego, a więc w cenie, jest kabel
sieciowy Harmonixa z topowej linii. Cena powyżej 1000 euro daje do zrozumienia,
że nie jest to śmieciowy kabel. Na pewno nie. I dotyczy to całego zestawu. Nie
przestraszcie się, to jest najdroższy wzmacniacz jaki miałem w domu, ale jest
naprawdę dobry. Przedwzmacniacz kosztuje 15750€ a końcówka mocy 22500€. I to za
wzmacniacz który może unieść jedna osoba. Co za to dostajemy; w zasadzie
niezbyt wiele, bu wszystko jest zbudowane według reguły prosto znaczy dobrze, a
mniej znaczy więcej. Nie jest to motto do wyemitowania w przerwie między
połowami meczu na Mistrzostwach Świata, ale jest to esencja tych urządzeń. Tak
jak wspomniał kolega Menno w pomiarach to jest bardzo prosty układ, ale z
najlepszymi elementami. A wszystkie komponenty wykonano na zamówienie.
Najważniejszym elementem jest transformator. On powoduje, że dźwięk jest
świeży, kompletny i szybki. W pomiarach był lekki spadek koło 20 kiloherców,
ale nie jest specjalnie słyszalny. Ale to może zależeć od reszty urządzeń.
Chcę jeszcze chwilę zatrzymać się nad dopracowaniem tego
produktu, bo w lidze powyżej 10 tysięcy euro, jeśli chce się wyróżnić spośród
konkurencji, to często są to małe rzeczy, które to powodują. Na przykład
pochylano się nad okablowaniem wewnętrznym, a konkretnie jego kierunkiem. Różne
kierunki dają różne efekty soniczne. Jest to problem, który rozwiązuje się w
zasadzie sam, ponieważ po jakimś czasie grania kryształy mają tendencję do
układania się w określonym kierunku, ale jednak. Ponadto nie ma dużych ilości
cyny, ale wszystko jest odmierzone i zastosowane w minimalnych ilościach. Każdy
drucik ma dla obu kanałów idealnie tą samą długość, można więc mówić o idealnym
zbalansowaniu kanałów. Każdy kanał ma też własny zasilacz. Wnętrze jest też
poprzedzielane metalowymi ekranami, nie ma więc mowy o zakłóceniach. Na tyle
właściwości elektryczne i magnetyczne. Ma to też znaczenie mechaniczne i
akustyczne: obudowa jest sztywna i zbudowana z elementów różnej grubości,
najgrubsze mają 10mm. Wewnątrz części są wytłumione. Nóżki też są z domu
Harmonixa, inna specjalność jest też wbudowana, mianowicie filtr sieciowy, tuż
za gniazdem sieciowym. Należy więc uważać z zewnętrznymi filtrami, bo efekt
końcowy nie musi być najlepszy.
Perfekcja minimalizmu
Podsumowując dochodzę do tych samych wniosków co kolega
Menno van der Veen. Jest piękny, minimalistyczny układ, podparty maksymalnie
poprzez filtry, wytłumiacze, sztywną obudowę i dopracowaniem detali. I to
wszystko dla fantastycznej lampy: Western Electric 300B, która produkuje 7W
mocy. Ale jakich watów. Moim zdaniem moc nie ma znaczenia, jeśli głośnik nie
jest zbyt wredny. Użycie 300B prowadzi do niebiańskich przyjemności. Taka lampa
jest wspaniała i praktycznie nie do pobicia na terenie barwy wokali. Nasycenie
dźwięku, jego arystokratyczne piękno i realistyczny bas. Trzeba jednak zwrócić
uwagę na kolumny: Thiele czy elektrostaty z zębatym przebiegiem impedancji to
nie jest dobry wybór, one lubią prąd. Ale kolumna ze skutecznością rzędu 90dB i
linearyzacją impedancji wystarczy.
Odsłuch
Wzmacniacz został podłączony do mojego dużego systemu. Czyli
jako kolumny Wilson Watt Puppy i jako rezerwa Triangle Celius ze skutecznością
92dB. Gramofon VPI HRX6 z wkładką Clearaudio Titan. Ta ostatnia jest wybitnie
rozdzielcza, nawet według najnowszych standardów. Drugie źródło to odtwarzacz
CD z 47Labs. Bardzo muzykalne urządzenie. Kable miały tym razem inne zadanie,
ale do tego wrócę jeszcze. To jest zestaw, który potrafi zagrać bardzo
intymnie, więc zacząłem odsłuchy od utworu Diany Krall. To bardzo nasycony i
przestrzennie nagrany kawałek. Muzyka płynie po pokoju i przejmuje ciebie,
słuchacza. Zaczyna się od akordów fortepianu, które zostały odtworzone na
bardzo wysokim poziomie, ale nie zrobiły tego co powinny zrobić. Mianowicie
ukazać realistycznie pudło fortepianu i odpowiednio wybrzmieć. Chwyciłem więc
za dołączony kabel sieciowy Harmonixa i to od razu wiele poprawiło. Dół pasma
otrzymał więcej informacji i barwa stała się bardziej rzeczywista. Zdecydowanie
lepszy partner niż kabel za 3000 euro, którego użyłem wcześniej. Ale dobrze, to
jest właśnie sztuka w takim systemie: odpowiednio go dobrać, a nie połączyć byle
jak kilka dobrze grających elementów. Potem chciałem sprawdzić, ile to jest te
7 watów, więc wyjąłem z pudełka Latin Quarter i włożyłem do 27Labsa. Gałka
głośności powędrowała na godzinę 12 i proszę grać. No i zagrali, na bardzo
wysokim poziomie. Wokalista został świetnie pozycjonowany, ale doszła też
reszta. W tym nagraniu, posiadającym wiele informacji, nacisk jest nie na
szerokości ale głębokości sceny. Wszystko jest mniej lub bardziej jedno za
drugim. I ten wzmacniacz to oddał bez cienia wahania. Saksofon stał
bezpośrednio za wokalistą i dostałem gęsiej skóry słuchając dźwięku, który był
bez jakichkolwiek oznak poluzowania. Wręcz przeciwnie, siła była przekazana
doskonale, te 7 watów wystarczyło bez problemów. To dało mi odwagę spróbować
klasyki, a później jeszcze Janis wywołała ciarki swoimi mrocznymi wspomnieniami
wojennymi. Nagranie Michaelsona wypełniło całą szerokość pokoju, i to też nie
brzmiało źle. Wzmacniacz wszystko pięknie rozdzielał i ustawiał rządkiem.
Przyszła Janis Ian i do gęsiej skórki dołączyła się suchość w gardle, tyle
emocji jest w tej małej kobietce. Widziałem ją raz, ma tylko 150cm wzrostu, ale
śpiewa jakby miała 2 metry. Jeszcze parę słów na temat użytkowania: to są
precyzyjne urządzenia i będą zawsze działać dobrze. Lampy WE będą musiały być
wymienione za jakiś czas, ale to kwestia lat. Ja jeszcze nigdy nie miałem
zużytej lampy mocy, choć kilka lampek w przedwzmacniaczu tak. Przyciski i
gniazda są bardzo wysokiej jakości, a przedwzmacniacz ma regulację balansu
osobno dla każdego kanału, więc można kanały bardzo dokładnie ustawić.
Wnioski
Nie ma tu miejsca na wyjątkowe superlatywy, bo porównuję ten
wzmacniacz do jego podobnie wycenionych współbraci. Są rzeczy, które będą się
podobać audiofilom szukającym ‘Świętego Graala'. Te punkty w których ten
wzmacniacz jest wybitny: po pierwsze to spokój jaki przynosi. Każdy system,
który on może wysterować, otrzyma duży, przejrzysty obraz dźwiękowy, gdzie
wszystko jest na swoim miejscu. Barwa dźwięku jest fenomenalna, i naprawdę
wszystko jest takie jak powinno być z tym wzmacniaczem. Głosy to głosy, bas to
bas a saksofon to saksofon. Wszystkie ludzkie odniesienia są pięknie oddane, a
to powoduje że na pewno nie będzie nic przeszkadzać w odbiorze. Poza tym robi
to co i inne robią, a tamte też mają swoje plusy, więc zostawiam Państwa z
zadaniem: proszę iść i samemu posłuchać, bo trzeba to zrobić w Państwa
systemie. Tam też musi się pojawić magia. I nie zapomnijcie: dystrybutor zna
się na akustyce pomieszczeń.

Pomiary przedwzmacniacza CAT-777
Skrytykuję: ten przedwzmacniacz jest piękny, ma wejście
opisane ‘Phono' ale nie ma wbudowanego przedwzmacniacza RIAA. Naprawdę brakuje
mi tego, pomimo tego, że instrukcja obsługi wyraźnie mówi o potrzebie
stosowania przedwzmacniacza gramofonowego. Chętnie obejrzałbym, i pomierzył,
taki wbudowany preamp.
CAT-777 korzysta z lamp 12AU7 (ECC82) jako wzmacniacza i
12BH7 jako bufora wyjściowego. Wszystkie wejścia są liniowe i przedwzmacniacz
odwraca fazę absolutną (180 stopni inwersji między wejściem a wyjściem). Jedni
twierdzą że to nie ma znaczenia, inni że można to usłyszeć przez asymetryczne
zachowanie się naszych uszu. Nie będę o tym dyskutował. Dla mnie jest jasne, że
najważniejsza była prostota układu elektrycznego, i w tym kontekście przyjmuję
inwersję fazy z dobrobytem inwentarza.
- Impedancja
wyjściowa wynosi 800 omów i jest to zdrowa wartość. Można spokojnie
stosować długie kable między przedwzmacniaczem a końcówką bez ryzyka
utraty wysokich tonów.
- Maksymalny
poziom wyjściowy jest ekstremalnie wysoki: 90V szczyt-szczyt (peak to
peak) przy obciążeniu 100kOm i 66V pp przy obciążeniu 10kOm. To jest
fantastyczne i daje duży nadmiar (headroom)
- Kondensator
wyjściowy ma pojemność 10uF, nie ma więc ryzyka utraty basu przy zastosowaniu
końcówki mocy o niskiej impedancji wejściowej - rzędu 10kOm.
- Na
wyjściu obecny jest sygnał niskiej częstotliwości, z wartościami ok. 40mV.
Prawdopodobnie wynika to z zastosowanego zasilania. Nie usłyszy się go, bo
jego częstotliwość wynosi kilka herców, ale jest.
- Każde
wejście ma czułość 200mV, ale sygnały wielo woltowe (takie jak z
odtwarzacza CD) są przesyłane bez zniekształceń. Lampy wejściowe są
umieszczone po potencjometrze.
- W
ustawieniu standardowym (potencjometry w połowie ślizgacza) wzmocnienie wynosi
2.4 raza, i jest to zdrowa wartość. Ustawimy potencjometry na maksimum i
otrzymamy wzmocnienie 7x, co daje doskonałą rezerwę nawet dla słabych
sygnałów.
- Pasmo
przenoszenia dla -3dB i obciążenia 100kOm (np. wzmacniacz mocy PAT-777)
sięga od 3Hz do 83kHz. Specyfikacja mówi o 100kHz, ale różnicy między
83kHz a 100kHz nie słyszę w żadnym przypadku.
- Szum
i brum są według specyfikacji na poziomie -84dB, rms i to prawda. Łącząc
przedwzmacniacz z PAT-777 ta wartość jest dostatecznie niska i nigdy nie
usłyszymy żadnego szumu.
Podsumowując: piękny i bardzo porządny produkt. Jednak brak
wbudowanego przedwzmacniacza RIAA uważam za zmarnowaną szansę.
Pomiary końcówki mocy PAT-777
Wspaniale zbudowany wzmacniacz single-ended używa utytułowanych
lamp Westen Electric 300B, sterowanych lampami WE310A. Układ jest czysty, tylko
jeden kondensator w drodze sygnału. Nie ma sprzężenia zwrotnego, ale każdy
stopień wzmacniacza został ustawiony możliwie liniowo. Główny nacisk położono
na jakość komponentów. Podejrzewam, że Jo Mullers też o tym powie. Dostępne są
trzy wyjścia głośnikowe, 2,4 i 8 omów; wejście to niesymetryczne RCA. Oprócz
tego znajdziemy wyłącznik sieciowy i to już będzie wszystko. Od włączenia
wzmacniacz potrzebuje około 5 minut zanim jest gotowy do pracy. A co najmniej
jeden dzień jest konieczny zanim wzmacniacz się uformuje, więc wymagane jest
trochę cierpliwości.
- Moc
wyjściowa PAT-777 jest minimalna, jedynie 2x7 watów, a i to w zakresie
lekkiego clippinigu, przy 2% zniekształceń harmonicznych. Do takiego wzmacniacza
potrzebne są kolumny z wysoką skutecznością aby osiągnąć dostateczną
głośność. Ale jak on wtedy brzmi! Maksymalna moc wewnątrz 3dB jest stała
dla całego zakresu 20Hz - 20kHz. Przy mniejszych mocach, -3dB pasmo
przenoszenia startuje przy 7Hz. Zejście się zakresu częstotliwości mocowej
i pasma przenoszenia przy 20kHz ładnie pokazuje, że nie zastosowano
sprzężenia zwrotnego.
- Damping
factor dla każdego odczepu głośnikowego wynosi 2.5. Przeliczając tą
wartość przyjmując impedancję wewnętrzną 300B jako 700Om to impedancja
uzwojenia pierwotnego transformatora wychodzi w okolicy 1800 omów. To dość
niska wartość, i ukazuje, że zasilanie wysokonapięciowe nie jest bardzo
wysokie (ok. 250V). Głośniki tubowe są w tym momencie preferowane, bo dla
nich wystarczy dampings faktor rzędu 2.5. Z większością głośników
dynamicznych też powinno się udać, ale koniecznie trzeba przeprowadzić
dokładne odsłuchy. Połączenie wzmacniacza z kolumnami musi tu grać, a jest
dość trudne do osiągnięcia.
- Pomiary
pokazują, że transformator wyjściowy jest doskonały. Dopiero przy 12Hz
rdzeń zaczyna się wysycać. Poniżej 24Hz eliptyczne obciążenie (omowy
głośnik we współpracy z pierwotną samoindukcją) powodują tą znaną prostą
linię w górnej połówce sinusa niskiej częstotliwości przy pełnej mocy.
Wiele mierzonych wzmacniaczy SE ma ten objaw już poniżej 90Hz, więc
zmierzone 24Hz potwierdza, że trafo wyjściowe jest przemyślane i
samoindukcja jest dostatecznie duża.
- Można
się zastanawiać, czy pasmo przenoszenia przy -3dB do 20kHz nie jest trochę
za małe. Niby prawda, ale kto jest mądry oceniając tylko jeden wyizolowany
pomiar jako prawdę absolutną? Przeczytajcie co Jo napisał o subiektywnym
odsłuchu tego wzmacniacza. W takim przypadku ja też uważam, że pomiary są
poddanymi odsłuchów i jakości brzmienia. W tym przypadku jestem pewien że
wiem co robię. Mianowicie nie ma tu żadnego dzwonienia przy
częstotliwościach powyżej 20kHz, a to daje w pełni homogeniczne i
naturalne wysokie tony. Można usłyszeć że brakuje trochę najwyższej góry,
brzmienie jest przez to dość ciepłe, ale brzmienie jest w pełni
zbalansowane i przyjemne.
- Szum
i brum są nieobecne, ponieważ zastosowano zasilacze stabilizowane.
Podsumowując: PAT-777 to produkt dopracowany w
najdrobniejszych szczegółach, ze zdrowymi wartościami pomiarowymi będący
doskonałym zastosowaniem triody WE300B.
CAT-777 & PAT-777 review! - Music Emotion, The Netherlands - oryginał:
Reimyo_ME7-8_06 611.76 Kb
|