Nie da się nie zauważyć, że na naszych oczach dokonuje się, bądź nawet
dokonała, mała rewolucja natury zarówno mentalnej jak i technologicznej.
Linn zaprzestał produkcji odtwarzaczy CD, z półek powoli znikają
standardowe odtwarzacze płyt wszelakiej maści, a w ich miejsce
przychodzą nowe – sieciowe, strumieniowe, plików i jeszcze diabli wiedzą
czego. Komputery z obdrapanych, wyjących pod biurkami blaszaków
awansowały na pełnoprawne komponenty audio, a MiniMac jest popularny jak
nigdy dotąd.
Jednak, żeby taka „konserwa” zagrała jak należy trzeba jej
pomóc. Przerobić zera i jedynki na muzykę. Z pomocą przychodzą
producenci przetworników cyfrowo / analogowych, dla których obsługa
peryferiów po USB z fanaberii stała się oczywistą-oczywistością.
Po przeglądzie urządzeń otwierających sklepowe cenniki (Styleaudio,
Carat) przyszedł czas na eksplorację półki znajdującej się oczko wyżej.
Markę Blacknote znam nie od dziś i dane mi było słyszeć w swoim, bądź
zaprzyjaźnionych systemach większość oferty zarówno jej i siostrzanej
Goldenote (obie marki należą do włoskiego koncernu Akamai), więc
niespodzianek się nie spodziewałem.
Obudowa to ten sam wzór wykorzystywany w pozostałych modelach DACów i
DSSów Blacknote – solidny, ciężki jak diabli składający się praktycznie z
dwóch stalowych blach wygiętych w literę „u”. Jedna stanowi podstawę i
ściany przednią oraz tylna a druga górę i boki. Dodatkowo front zdobi
anodowana na czarno aluminiowa płyta, z charakterystycznym dla tego
producenta, dającym się wyłączyć, niebieskim wyświetlaczem (z białymi
znakami) i rozmieszczonymi po obu jego stronach przyciskami
nawigacyjnymi, oraz znajdującym się pod nim włącznikiem.
cały test: LINK
źródło: audiostereo.pl
|